środa, 26 grudnia 2018

A. Meredith Walters - Twoim Śladem

A. Meredith Walters - Twoim Śladem

Tytuł: Twoim śladem
Autor: A. Meredith Walters
Liczba stron: 479

Gdy miłość staje się wyzwaniem, przekleństwem i spełnieniem.
Aubrey, studentka psychologii, jest koordynatorką w grupie uzależnień. Mieszka z koleżanką w wynajętym mieszkaniu. Pewnego razu koleżanka trafia do "latającego" klubu Kompulsja, oferującego narkotyki i alkohol. Prymuska Aubrey nigdy by się tam nie wybrała, ale trzeba było ratować przyjaciółkę. Miejsce wydało jej się odpychające i magnetycznie przyciągające zarazem… Poznaje tam tajemniczego Maxxa Demelo, który wzbudza jej zachwyt nieprzeciętną urodą i charyzmą. Aburey nic nie wie o drugim życiu Maxxa. Czy podąży jego śladem?

"Twoim śladem" to pierwsza część cyklu Twisted Love, która na mojej półce leżała nietknięta... Bardzo długo, bo jakiś rok? Tak jakoś wyszło, że wybierając spomiędzy dziesiątek książek, które chciałam przeczytać, ten konkretny tytuł spadał gdzieś na koniec listy, ale w ostatnim czasie zaopatrzyłam się również w drugą część i tak się złożyło, że zmotywowało mnie to do tego, żeby dłużej nie odkładać tej książki na później, co mnie cieszy, bo warto było się z nią zapoznać.

Mogłoby się wydawać, że w książce tej nie ma niczego szczególnego, zwyczajny tytuł new adult, który będzie się kręcił wokół uczuć dwójki bohaterów, gdzie on jest tym złym, a ona okazuje się jego nadzieją na lepsze jutro. Jest to błędne nastawienie, bo "Twoim śladem" to książka, która ma w sobie więcej niż nadmiar romantycznego wątku. Aubrey jest studentką psychologii i dostaje szansę na to, by zostać koordynatorką w grupie uzależnień, którą zamierza jak najlepiej wykorzystać, by zapunktować sobie w zdobyciu dyplomu, na jakim jej bardzo zależy. To właśnie w grupie wsparcia poznaje tajemniczego, irytującego, magnetycznego Maxxa, który zaczyna zaprzątać jej głowę. Dziewczyna choć wie, że nie powinna wplątywać się w relacje z członkami grupy uzależnień, dla tego konkretnego traci głowę w każdym tego słowa znaczeniu. Maxx nie jest lepszy. Chłopak na terapię chodzi, bo musi, ale nie nastawia się na odniesienie sukcesu w walce ze swoim uzależnieniem od narkotyków. Ma też słabość do koordynatorki, która wzbudza w nim uczucia, o jakich posiadanie dotąd się nie podejrzewał, a które próbuje od siebie odepchnąć, wiedząc, że ich światy nie powinny się ze sobą zderzyć. Los decyduje jednak inaczej, a dwójka bohaterów, będzie musiała zmierzyć się z wieloma przeciwnościami, jakie staną na drodze łączącego ich uczucia, które niekoniecznie okaże się dla nich zdrowe.

W książce tej Meredith Walters poruszyła trudne tematy, jakimi są uzależnienie od narkotyków i osób czy strata bliskich, o którą nie ciężko jest się po fakcie obwiniać, zastanawiając nad tym, co by było, gdyby nie było się zainteresowanym czubkiem własnego nosa. Całość czytało się szybko. Wciągała i wzbudzała spore zaciekawienie. Momentami bawiła, głównie w momentach, kiedy czytało się tę historię z perspektywy Maxxa, który w swój specyficzny sposób myślał o innych, otaczających go osobach, ale jest to zapewne wina mojego nieco skrzywionego poczucia humoru. A skoro już o bohaterach mowa. Aubrey wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Ciężko mi stwierdzić, czy ją lubię, czy może tylko toleruję, bo odniosłam wrażenie, że momentami przeczyła samej sobie i nie zdawała sobie z tego sprawa. Jeśli chodzi o Maxxa, jego lepsza wersja bardzo przypadła mi do gustu. Ta gorsza była nie do zniesienia, ale autorka naprawdę świetnie przedstawiła to, co robiły z chłopakiem zażywane przez niego narkotyki i jak bardzo, w przeciągu chwili potrafią one zmienić człowieka nie do poznania. Ogólnie, całość oceniam naprawdę bardzo dobrze, bo nie jest to typowe romansidło, po którym można z góry przewidzieć zakończenie. Chociaż pewna kwestia od samego początku jest przewidywalna, wręcz można ją uznać za pewniaka, a chyba efekt powinien być odwrotny, to nawet wspomniane zakończenie mnie zaskoczyło do tego stopnia, że z przyjemnością wezmę drugą część tego cyklu, by poznać dalsze losy Aubrey i Maxxa, które na ten moment, są dla mnie wielką niewiadomą.

Miłość była najpiękniejszym rodzajem obłędu. Szaleństwem desperacji i pożądania, które sprawiało, że najbardziej nieprawdopodobne wybory stawały się możliwe. ” 

niedziela, 9 grudnia 2018

Alice Broadway - Tusz

Alice Broadway - Tusz

Tytuł: Tusz
Autor: Alice Broadway
Liczba stron: 378

Oszałamiający debiut! ​ Alice Broadway po mistrzowsku łączy fantastykę z tajemnicą i utopią.
Każde zachowanie, każdy uczynek, każda ważna chwila zostawia ślad na Twojej skórze. Leora jest przekonana, że jej zmarły ojciec powinien zostać zapamiętany na zawsze. Wie, że zasługuje on, aby wszystkie jego tatuaże zostały usunięte i przekształcone w księgę skóry jako dowód dobrego życia, jakie wiódł.
Jednak kiedy odkrywa, że jego tusz zmieniono, a księga jest niekompletna, zaczyna się zastanawiać, czy tak naprawdę kiedykolwiek go znała.
„Tusz”, to książka, której chęć przeczytania chodziła za mną od dłuższego czasu, nie tylko za sprawą jej opisu, ale również przepięknej okładki, która jak tylko ją zobaczyłam, przykuła moją uwagę i zwyczajnie zachwyciła. Czy treść była równie zachwycająca? Na swój sposób tak, bo jak na ograniczone nieco możliwości czytania w ostatnim czasie, udało mi się dość szybko ją przeczytać, co w pewnym sensie świadczy o tym, że było warto wziąć „Tusz” do ręki.

Widać, że cała ta historia była tworzona z pomysłem, który miał spory potencjał. Mamy w niej okazję śledzić losy młodej dziewczyny Leory, która żyje w społeczeństwie, gdzie tatuaże powstające na ciałach każdego mieszkańca są czymś w pełni normalnym. Niemal każdy mieszkaniec jest nimi pokryty w znacznym stopniu, aczkolwiek nie są to zwyczajne tatuaże, lecz wzory przedstawiające kolejne osoby. Dziewczyna, mając dar odczytywania ich, bez problemu poznaje historie życia czasem zupełnie obcych sobie ludzi, jakich mija na ulicach. Poznajemy ją w momencie, w którym umiera jej ukochany ojciec. Leora wraz z matką, przygotowują się do pożegnania mężczyzny i w zniecierpliwieniu oczekują na powstanie księgi z jego skóry, jak i ceremonii ważenia dusz, która określi, czy ojciec dziewczyny był dobrym człowiekiem, wartym zapamiętania. To, co początkowo wydawało się dla niej czymś oczywistym, dość szybko staje jednak pod znakiem zapytania, gdy dziewczyna odkrywa, że tatuaże jej ojca były zmienione, a jeden świadczący o tym, że powinien być on zapomnianym, co pojęła na skutek czystego przypadku, został skradziony i komplikuje sprawy związane z ceremonią, ciągnąc za sobą wiele problemów, z którymi Leora zmierza się z pomocą przyjaciół.

Alice Broadway stworzyła przyjemną książkę z gatunku fantastyki, która została napisana w sposób, dzięki któremu kolejne strony w ogóle się nie ciągną. Świat, jaki przedstawiła, jest naprawdę interesujący i przedstawiony w sposób, który dla mniej wymagających osób będzie wystarczający, ale dla tych bardziej wymagających? Nie koniecznie. Mnie osobiście raziło to, że w książce tej było całkiem sporo informacji dotyczących świata, w jakim żyje Leora, ale były one utrzymane w formie ogólników, które nie pozwalały na to, by bardziej pojąć to, czemu wszyscy ci ludzie żyją w taki, a nie inny sposób czy tego, dlaczego mają takie, a nie inne zwyczaje. Jeśli chodzi o bohaterów, nie powiem, polubiłam główną bohaterkę, ale jej przyjaciółka Verity, wydaje mi się, że została przedstawiona w o wiele bardziej interesujący sposób i wcale nie chodzi o to, że nie była taką szarą myszką jak Leora, lecz o to, że w moim odczuciu była bardziej wyrazista. Do tego wszystkiego dochodzi również znajdująca się w książce mapka, która sama nie wiem, do czego służy, bo spora część akcji kręciła się w tych samych miejscach, a ilość miejsc na owej mapce, znajdującej się na początku książki, mnie osobiście rozczarowała, bo patrząc na nią, liczyłam na większą ilość akcji. Krótko mówiąc, autorka zbytnio skupiła się na kwestii wszechobecnych tatuaży, które są głównym motywem tego tytułu, ale gdzieś w tym wszystkim, nie wiem, czy zamierzenie, zostawiając większą ilość informacji na kolejne tomy, czy nie, zapomniała o tym, by skupić się na innych istotnych kwestiach, dzięki którym „Tusz” mógłby być jeszcze lepszą książką, nawet jeśli nieco grubszą. Nie mniej, mimo tych kilku minusów, jest to książka, po którą warto sięgnąć i do której z pewnością jeszcze wrócę, kiedy ukaże się kolejna część.



Serce powinno trzymać się w środku. Nie można go chronić, jeśli komuś je oddajesz. ” 

środa, 28 listopada 2018

Ashley Poston - Geekerella

Ashley Poston - Geekerella

Tytuł: Geekerella - Kopciuszek, który był geekiem
Autor: Ashley Poston
Liczba stron: 408

Pokochaj magię fandomu! Elle Wittimer jest geekiem, a jej całe życie to Starfield, klasyczna seria science fiction. Kiedy dziewczyna dowiaduje się o konkursie na cosplay do ukochanego filmu, musi wziąć w nim udział. Z oszczędnościami z pracy w food trucku Magiczna Dynia i w starym kostiumie ojca, Elle wyrusza w podróż zdeterminowana, by wygrać. Nie spodziewa się jednak, że poza walką o pierwsze miejsce w konkursie, przyjdzie jej stoczyć bitwę o czyjeś serce.

O Kopciuszku słyszał chyba każdy i każdy też miał styczność z przynajmniej jedną książką, która była oparta na tej znanej, cudownej baśni. Jedną z książek, wykorzystującą motyw z Kopciuszka, jest wydana blisko miesiąc temu Geekerella. Wyobrażacie sobie kopciuszka, który jest geekiem? Nie? W takim razie musicie sięgnąć po ten tytuł!

Geekerella to historia młodej dziewczyny Elle Wittimer, która dzięki swoim rodzicom, stała się zagorzałą fanką serialu Starfield. To właśnie ten serial sprawił, że jej rodzice się poznali. Oni odtańczyli swój pierwszy taniec do piosenki z tego serialu i to oni brali udział w konwentach jako cosplayerzy. Miłością do tego serialu, Ellie zapałała głównie dzięki swojemu zmarłemu tacie, za którym bardzo tęskni i którego nieustannie wspomina, żyjąc pod jednym dachem ze swoją macochą i jej dwoma córkami bliźniaczkami, które podobnie jak kobieta lubią zatruwać Ellie życie, na wszelkie możliwe sposoby. Ellie może zaznać odrobiny wytchnienia od atmosfery panującej w domu, w trakcie pracy. A pracuje w... "Magicznej Dyni", czyli foodtrucku, oferującym wegańskie jedzenie. Jakby tego było mało, dziewczyna marzy o wzięciu udziału, nie w balu, lecz konkursie cosplay. Chęć ta naszła ją w trakcie wymieniania wiadomości z nieznajomym chłopakiem, którym okazuje się nie kto inny, a młody aktor, idol nastolatek i główna gwiazda powstającego remake, jej ukochanego Starfield. Co ciekawe, Ellie wcale nie była pozytywnie nastawiona do faktu, że w obsadzie znalazł się Darien, którego zdążyła obsmarować na swoim blogu, uważając, że jego rola będzie istna katastrofa. Czy Ellie uda się spełnić marzenie o udziale w cosplayu? I jak zareaguje, kiedy zrozumie, że tajemniczy chłopak, z którym pisze, jest Darienem, którego nie znosi? Tego nie zdradzę!

Geekerella to książka, po którą warto sięgnąć. Utrzymana w klimacie kopciuszka, wciąga na długie godziny i choć wszystko jest przewidywalne, bo w końcu mamy styczność ze współczesną wersją dobrze nam znanej historii, to nie znalazłam niczego, co mogłabym określić minus tego tytułu. Jest zabawnie, wzruszająco, klimatycznie. Wrzucenie Kopciuszka do współczesnych czasów i postawienie go w roli ogromnej fanki serialu, jest świetną sprawą. Od samego początku widać, że autorka się postarała o to, by dać czytelnikom coś, co zachwyci, nawet jeśli na swój sposób jest odgrzewanym kotletem. W Geekerelli nie brak niczego. Mamy Kopciuszka i Księcia, mamy też złą macochę i jej córki, oraz ważną Dobrą Wróżkę. Bal? Zagubiony pantofelek? I to znajdziecie w tej książce, która jest jedna z lepszych pozycji, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku i którą jest genialna na tyle, że rozstanie się z nią, chociaż na chwile, przychodziło mi z olbrzymim trudem, ale czasami trzeba i kiedy tylko wracał czas na czytanie, od razu to robiłam. Co więcej? Polecam wszystkim, którzy kochają Kopciuszka i którzy lubią zatracić się w bajecznych klimatach.

Spójrz w gwiazdy. Obierz kurs. Leć. ” 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Jenika Snow, Jordan Marie - Mikołaj na zamówienie

Jenika Snow, Jordan Marie - Mikołaj na zamówienie

Tytuł: Mikołaj na zamówienie
Autor: Jenika Snow, Jordan Marie
Liczba stron: 152

Firma Nicka spełnia niegrzeczne fantazje swoich klientów. Jednak ich usługi nie wykraczają poza uwodzenie i flirt. Kiedy Nick dostaje zlecenie, żeby udawać świętego Mikołaja i spełnić fantazję klientki, myśli, że to zadanie jakich wiele. Jednak szybko okaże się, że kobieta, która otworzy mu drzwi, będzie także spełnieniem jego erotycznej fantazji. Ich gorący wieczór z motywem świątecznym stanie się dla obojga niezapomnianym przeżyciem…

Wydawnictwo Kobiece kojarzy mi się od dawna z naprawdę świetnymi książkami, po które z chęcią sięgam, dlatego tym razem wpadł w moje ręce "Mikołaj na zamówienie". Wiedząc, że sięgam po krótki erotyk, nie wiedziałam, jak wielkie mam względem tego tytułu oczekiwania i chyba dobrze się stało, bo wydaje mi się, że mogłabym się nieco przeliczyć.

Ta krótka świąteczna historia dla niegrzecznych dziewczynek jak głosi okładka, skupia się na dwójce bohaterów, Holly i Nicku. Wszystko zaczyna się dość ciekawie. Holly nie jest w najlepszym humorze przez wzgląd na nadchodzące święta, których ma serdecznie dość. Denerwuje ją to, że ludzie nie zwracają na siebie żadnej uwagi, są gotowi stratować się w pogoni za świątecznymi zakupami, czy w czasie nieskutecznego poszukiwania prezentów, a na domiar złego, święta kojarzą jej się z samotnością, która daje się jej we znaki. Kobieta nie ma przy sobie nikogo bliskiego, z kim mogłaby spędzić ten czas, co tylko pogarsza jej nastrój w dniu, w którym inna starsza kobieta wjechała w nią sklepowym wózkiem, niszcząc buty oraz rajstopy, w których poszło oczko. To właśnie wtedy spotkała Nicka. Właściciela firmy, której pracownicy spełniają fantazje kobiet. Nick po tym, jak jeden z jego pracowników się rozchorował i nie mógł wcielić się w Świętego Mikołaja, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zastąpić podwładnego. Nie przypuszczał wówczas, że Holly, którą wziął za klientkę swojej firmy, zajmie mu cały wieczór, zapadnie na dobre w pamięć a co ważne, okaże się kobietą, która z jego firmą nie miała nic wspólnego...

Całość jest krótka, bo liczy zaledwie 150 stron. Zacznę od tego, co mogłabym temu tytułowi zarzucić. Sporym minusem jak dla mnie okazało się to, że część z tych niewielu stron zajęły te nic niewnoszące, rozpoczynające kolejne rozdziały, które przedstawiają nam to samo co okładka książki. A skoro o okładce mowa, trochę szkoda, że przedstawia Mikołaja, który nijak odzwierciedla głównego bohatera, który według autorek był potężnym, wytatuowanym facetem. Nie mniej, jest to mały zarzut, bo mimo wszystko jestem zdania, że okładka prezentuje się naprawdę dobrze i przykuwa uwagę w tym przedświątecznym okresie, gdzie panuje szał na historie w tym klimacie. Kolejna sprawa... Wiem, że to erotyk, naprawdę. Wiem, że erotyki wiążą się z pikantnymi szczegółami, ale rozpisanie jednego wieczór na ogromną ilość stron, gdzie poszczególne teksty zdawały się powtarzać, nie przemówiło do mnie w ogóle. Za to momentami naprawdę bawiło i chyba tylko dlatego, że tytuł ten nie należy do długich i potrafił mi się na godzinę oderwać od rzeczywistości, wywołując rozbawienie, sprawiło, że przebrnęłam przez wyczyny Holly i Nicka. A było warto, bo może i Holly wykazała się szczytem głupoty, pakując się do łóżka obcemu facetowi, który w stroju mikołaja zaczepił ją na ulicy i komentował jej bieliznę, a ich uczucie rozwinęło się wręcz ekspresowo, to reszta książki, okazała się być na plus i sprawiła, że wbrew temu, co mam jej do zarzucenia, nie jest z tych książek, na które zmarnowałam czas. Czytało się szybko, bo nie dość, że nie jest to długa książka, to autorki mają przyjemny styl pisania. Podsumowując, uważam, że jest to tytuł dla czytelniczek mało wymagających, które mają ochotę na spędzenie wieczoru przy czymś nieskomplikowanym, prostym, momentami zabawnym. A te bardziej wymagające? Mogą czuć się nieco zawiedzione.

niedziela, 18 listopada 2018

Melissa Darwood - Tryjon

Melissa Darwood - Tryjon

Tytuł:  Tryjon
Autor: Melissa Darwood
Liczba stron: 304

Jak udowodnić swoją niewinność, kiedy nie pamiętasz ostatnich pięciu lat?
Nic nie ochroni nas przed bólem wspomnień. Sami musimy się z nim uporać.

Mila jest inna niż wszyscy. Często traci świadomość, przebywa w jednym miejscu, by po kilku godzinach znaleźć się w zupełnie innym. Pewnego dnia budzi się w zaświatach, zwanych Tryjonem. Dowiaduje się, że nie żyje, a przed śmiercią dopuściła się zbrodni.
Czy zdoła dowieść swojej niewinności? Czy kiedykolwiek jest za późno na miłość? I najważniejsze – co skrywa Tryjon?
Wciągająca historia o życiu po śmierci i poszukiwaniu własnej tożsamości.


Melissa Darwood przekonała mnie do siebie serią Wysłanników, co skutkowało tym, że przejście obojętnie obok innych tytułów autorki, z jakimi nie miałam okazji się zapoznać, stało się czymś niemożliwym do zrobienia. Tryjon zakupiłam więc nieco ponad miesiąc temu, tuż po przeczytaniu Laristy, jednak musiał on poczekać na swoją kolej i udało mi się go skończyć dopiero dzisiaj.

Tryjon skupia się na losach młodej dziewczyny Mili, która od pewnego czasu ma problemy z utratą świadomości. Pod wpływem emocji, dziewczyna traci świadomość i potrafi się ocknąć w innym miejscu, nieraz po kilku dniach, w sytuacjach, do których normalnie by się posunęła. Nieświadoma tego, co się z nią dzieje, zaczyna szukać informacji w internecie. Większość sugeruje jej zaburzenia psychicznie, przez co dziewczyna postanawia się skontaktować z psychiatrą. To się jednak nie uda. Kolejna utrata świadomości następuje w przeciągu krótkiej chwili i tym razem dziewczyna, dochodząc do siebie, pojmuje, że jest w nieznanym sobie miejscu, wśród obcych osób. Szybko okazuje się, że trafiła do Tryjonu na skutek śmierci, której nie pamięta. Z pomocą Pretora Zacharego, przebywa długą wędrówkę, poznając Tryjon i jego mieszkańców, oraz odkrywając tajemnicę dotyczącą swoich utrat świadomości, z którą musi się zmierzyć.

Na samym początku powiem, że Tryjon jest genialny. Historia Mili wciąga, a za sprawą wielu pełnych przesłania tekstów, wielokrotnie w głowie rodzą się najróżniejsze pytania, na które nie jest sobie łatwo odpowiedzieć. Autorka kolejny raz wciągnęła mnie w niesamowity, stworzony przez siebie świat na długie godziny. Ciekawość dotycząca tego, jak główna bohaterka poradzi sobie z utratami świadomości, sprawiała, że ciężko było odłożyć książkę na bok i robiłam to z trudem, musząc się skupić na obowiązkach w księgarni, które nie mogły czekać, aż dokończę stronę, czy nawet rozdział. Ponadto bardzo podobało mi się to, w jaki sposób rozwijała się relacja między Milą i Zacharym, który okazał się rewelacyjną postacią, jakiej nie sposób było nie polubić. Zakończenie i wyjaśnienie wszystkiego, co działo się w tej historii, było zaskakujące i dołożyło książce ogromnego plusa, gdyż nie było z tych, które dałoby się przewidzieć wcześniej. Podsumowując, kolejny raz nie zostałam rozczarowana przez twórczość autorki i będę się rozglądać za kolejnymi tytułami, by nadrobić zaległości.

Miewamy niepokoje, lęki, koszmary senne, ogarnia nas panika, cierpimy z tego powodu na bezsenność. Dzieje się tak, bo jesteśmy ludzcy. ” 

piątek, 16 listopada 2018

Czaromarownik - Magiczny dziennik 2019

Czaromarownik - Magiczny dziennik 2019

Tytuł: CzaroMarownik - Magiczny dziennik 2019
Liczba stron: 448
Wydawnictwo Kobiece


Idealny towarzysz i organizer dla każdej wyjątkowej kobiety, która chce dodać magicznej iskry do swojego życia. Księżycowy doradca podsunie ci niezawodne metody na przyciągnięcie dobrych wibracji, narzędzia do wzmocnienia swojej wewnętrznej siły i sposoby na korzystanie z naturalnych mocy drzemiących we wszechświecie. Daj się porwać wpływom księżyca i zainspiruj się do twórczych zmian!

Dziś trochę z innej beczki, bo nie o książce a planerze na nadchodzący 2019 rok. Nie mam zwyczaju korzystać z takich dobroci, jakie przygotowują dla nas różne wydawnictwa i z reguły trzymam się korzystania z dostępnego, poręcznego kalendarza w telefonie, jednak CzaroMarownik na 2019 rok, urzekł mnie całym sobą. Cudowna okładka i jeszcze ciekawsza zawartość, przemówiły do mnie na tyle, że weszłam w posiadanie owego organizera, z którego wiem, że będę z przyjemnością korzystać.


Nowy rok za niespełna trzy miesiące. W sklepach mamy coraz większy wybór wszelkiej maści kalendarzy i organizerów. Jedni lubią te, które wiesza się na ścianie, inni małe kieszonkowe, a ktoś inny chętnie rozgląda się za jakimś plannerem, który może mieć zawsze przy sobie. Przy takim wyborze, jaki oferują nam sklepy, ciężko jest się zdecydować na jeden konkretny kalendarz. Czemu więc postawiłam na CzaroMarownik? Po części dlatego, że wszelkie kalendarze, wiszące, biurkowe, kieszonkowe w ogóle nie są przeze mnie używane. Coś, co składa się dużego formatu, czy kilkunastu stron, które każdego miesiąca trzeba zmieniać, nigdy się w moim przypadku nie spisywało. Wiele razy łapałam się na tym, że wiosną, czy latem spoglądałam na ścianę, a tam kalendarz straszył styczniem, czasem lutym, bo nie zwracałam na nie większej uwagi. Do tego dochodził fakt, że przestrzeni, na nieraz ogromną ilość notatek, w takich kalendarzach jest naprawdę mało i po zapisaniu, oraz zaklejeniu niezliczoną ilością karteczek, nie wyglądają one estetycznie. W kwestii organizerów sprawy mają się zupełnie inaczej i tu skupię się na CzaroMarowniku, które przygotowało dla nas Wydawnictwo Kobiece.



Pierwszym co rzuca się w oczy, jest niesamowita fioletowa okładka, której odcień przełamują złote, błyszczące wstawki. Księżyc na okładce od początku przyciąga uwagę i zachęca do tego, by zajrzeć do wnętrza tego organizera, które muszę przyznać, że jest niczego sobie. Oprócz skróconego kalendarza na 2019 rok każdemu z dni nadchodzącego roku została przypisana osobna strona. W CzaroMarowniku znajdują się między innymi cytaty na każdy dzień, które są bardzo inspirujące i pozytywnie nastrajające. Do tego dochodzi również cała masa najróżniejszych ciekawostek. Wchodząc w posiadanie tego organizera, możemy poczytać o naturalnych substancjach pochodzenia roślinnego, które mają na celu wspomagać nasze organizmy. Inna część jest poświęcona magicznej właściwości różnych ziół, czy kryształom ochronnym. Nie zabrakło również tekstu dotyczącego eliksiru życia. Kto z nas nie chciałby takiego spożyć, skoro ma on sporo właściwości leczniczych? Nie można zapomnieć również o horoskopach, które powinny być nie lada gratką dla osób w nie wierzących. Zwykły, kwiatowy... Wybór jest, a ich treść niczego sobie. Ponadto sięgając po czaromarownik, możemy poczytać o żywiołach, czy tym, jaki skutek na nas ma to, że słońce jest w fazie danego znaku zodiaku. Krótko mówiąc, magicznych ciekawostek jest naprawdę sporo. Co ważne, wszystko to jest zamieszczone na 448 stronach, a mimo takiej ich ilości, organizer jest naprawdę poręczny i wcale nie ciężki, więc zabieranie go ze sobą w torebce, nie powinno dla żadnej z nas stanowić problemu.



Podsumowując, jeśli lubicie wszelkie organizery i macie słabość do magii, oraz pięknych okładek w twardej oprawie, to Czaromarownik jest dla Was. Wszystko wykonane gustownie, przyjemne dla oka i naprawdę przemyślane, nada życiu trochę magii, a jak wiadomo, często jest tak, że w codziennym zabieganiu, warto mieć wszystko zaplanowane i co ważne pod ręką ;)


Stwórz sobie miejsce, w którym możesz odpocząć od życia” 

środa, 14 listopada 2018

Jay McLean - Więcej. Tom 1. Więcej niż my

Jay McLean - Więcej. Tom 1. Więcej niż my

Tytuł: Więcej niż my
Autor: Jay McLean
Liczba stron: 304

Kiedy Mikayla wyobrażała sobie bal na zakończenie liceum, spodziewała się wieczoru jak z bajki. Jednak czas, który miał być wyjątkowy, był najgorszym koszmarem jej życia.
Jake przypadkiem stał się świadkiem tragedii, jaka dotknęła Mikaylę. Okazał się jedyną osobą, która mogła udzielić jej wsparcia w trudnych chwilach.
Kiedy ich światy zaczęły się przenikać, oboje zrozumieli, że chcieliby być dla siebie kimś więcej. Jednak Mikayla boi się doświadczyć ponownej straty i próbuje zachować dystans.

Uwielbiam młodzieżówki, a kiedy mowa o młodzieżówce, która ma w sobie wątek obyczajowy, trochę dramatu i romansu, to nie potrafię przejść obojętnie obok pewnego tytułu. Okładki również swoje robią i „Więcej niż my”, jest kolejną z książek, która musiała trafić w moje ręce, za sprawą świetnej okładki i zachęcającego opisu, który na dzień dobry zasugerował mi, że ta książka będzie tym, co naprawdę lubię.

„Więcej niż my”, opowiada o młodej dziewczynie Mikayli, która wybiera się na swój bal maturalny, który w jej założeniu miał być wielkim, wartym zapamiętania wydarzeniem. Wybrała się na niego w towarzystwie swojego chłopaka i najlepszej przyjaciółki, nie przeczuwając, że ten jeden wieczór zmieni całe jej życie. Wystarczyło kilka godzin, by przyjaciele stali się wrogami, a potencjalni wrogowie, przyjaciółmi, w których przyszło jej znaleźć wielkie oparcie w najgorszych chwilach swojego życia. Cały wieczór, choć zaczął się niepozornie, okazał się katastrofą. Zdrada chłopaka i najlepszej przyjaciółki była zaledwie początkiem ciężkich doświadczeń, których jak na jedną noc, los przygotował dla Mikayli zdecydowanie zbyt dużo. Rozżalona zdradą, poznała Jake'a, chłopaka, który zapoznał ją z paczką swoich znajomych. Razem spędzili wieczór z dala od balu maturalnego, jednak nic nie było w stanie uratować tego jednego wieczoru, kiedy w ciągu kolejnych godzin dziewczyna straciła również swoją rodzinę, która była dla niej najważniejsza. Jake okazuje się jedyną osobą, która jest w stanie pomóc Mikayli w najtrudniejszych momentach. Nie jest to łatwe, zważywszy na to, że w jego oczach jest ona niesamowicie atrakcyjną dziewczyną, która za sprawą traumatycznych przeżyć, trzyma się na dystans, ale to nie zraża chłopaka i uparcie idzie z nią ramie w ramię, chcąc zrobić wszystko, by zaczęła żyć od nowa pełnią życia. Czy powoli kiełkujące uczucie, pomoże w osiągnięciu tego?

„Więcej niż my”, to rewelacyjna historia, którą naprawdę warto poznać. Chociaż jest to młodzieżówka, to jej tematyka nie należy do najprzyjemniejszych i można powiedzieć, że jest ciężka. Młoda dziewczyna, która dopiero zmierza w kierunku wkroczenia w dorosłe życie, w ciągu jednego wieczora traci wszystko to, na czym najbardziej jej zależy. Nie tylko miłość swojego życia, ale również rodzinę, oraz dom. Zostaje z niczym, wspierana przez tak naprawdę obcych sobie ludzi, którzy robią dla niej więcej niż ci, po których normalnie oczekiwałaby wsparcia, bliskości i dobrej rady dotyczącej tego, jak powinna żyć dalej po dramacie, jakiego doświadczyła. Autorka tym tytułem potrafi poruszyć i sprawia, że w głowie rodzi się myśl, co by było, gdyby takie coś spotkało nas samych, lub kogoś nam znanego. Ciężko jest sobie na takie pytanie odpowiedzieć, bo nikt z nas nie zdoła przewidzieć, co mogłoby się wydarzyć, jak byśmy się zachowali i poradzili z tak przykrymi okolicznościami. Więcej niż my, to zdecydowanie wzruszająca książka, od której ciężko się oderwać. Autorka ma naprawdę przyjemny styl, a losy Mikayli i Jake'a są przedstawione w taki sposób, że znudzenie się którąkolwiek stroną, jest niemożliwe. Wątek uczuciowy, również przypadł mi do gustu. Pozornie nie było to nic wielkiego, aczkolwiek samo to, że kręcił się obok tragedii głównej bohaterki, wzbudzając w niej sprzeczne uczucia, w moim odczuciu jest sporym plusem dla tego tytułu. Krótko mówiąc, całość wciąga, porusza, zaskakuje i wzbudza zniecierpliwienie ostatnimi stronami, które budzą nowe pytania, na które odpowiedzi mam nadzieję, że ukażą się w kolejnych tomach serii Więcej. Ponadto muszę wspomnieć o tym, że bardzo podoba mi się to, w jaki sposób zostali wykreowani główni bohaterowie, których z miejsca obdarzyłam sporą sympatią i których losy, z chęcią będę śledzić, ciekawa tego, jak będą sobie radzić w życiu i tego, co jeszcze przygotowała dla nich Jay McLean.

Staczam mentalną walkę z moimi fizycznymi pragnieniami, bo naprawdę nie chcę, żebyśmy zrobili coś, czego nie da się już cofnąć.”