wtorek, 28 sierpnia 2018

Karin Slaughter - Miasto glin


 

Tytuł:  Miasto glin
Autor: Karin Slaughter
Liczba stron: 512



Atlanta, 1974 rok. Miasto przechodzi przez okres rewolucyjnych zmian obyczajowych. Z jednej strony, po zwycięstwie ruchu na rzecz praw obywatelskich i wzrastającej presji ze strony rządu federalnego w Atlancie coraz więcej do powiedzenia mają dyskryminowani do tej pory czarnoskórzy, a kobiety stają się bardziej niezależne. Z drugiej strony, tradycyjny kult macho wciąż jest niezwykle silny, a jego zwolennicy potrafią posunąć się daleko, żeby bronić swoich dotychczasowych wpływów i przywilejów. Napięcia na tle płciowym i rasowym nie omijają, rzecz jasna, policji. Choć komendantem jest Afroamerykanin, a do służby przyjmuje się coraz więcej kobiet, biali mężczyźni nie chcą łatwo oddać władzy. Tymczasem w mieście grasuje Strzelec – bezwzględny morderca, który zabija patrolujących ulice policjantów strzałem w środek czoła. Miejscowa policja musi schwytać zabójcę, okazuje się jednak, że aby to zrobić, musi najpierw przezwyciężyć wewnętrzne podziały.

Świeżo upieczona policjantka Kate Murphy zastanawia się, czy jej pierwszy dzień w pracy nie będzie zarazem ostatnim. Choć pochodzi z zamożnej rodziny zajmującej wysoką pozycję społeczną, postanawia iść przez życie własną drogą. Odznaka policyjna i służbowy pistolet nie sprawią jednak, że życie tej pięknej młodej dziewczyny stanie się łatwiejsze. W zdominowanym przez kult macho wydziale policji miasta Atlanta nikt nie ma dla nowicjuszy żadnej litości. Maggie Lawson wstąpiła do policji, idąc w ślady brata i wujka. Mimo ich sceptycyzmu chce zrobić wszystko, żeby udowodnić swoją wartość. Kate zostaje partnerką Maggie, ale jako kobiety zostają odsunięte od obejmujących całe miasto poszukiwań mordercy. Ich duma zostaje zraniona i nie są w stanie opanować wściekłości i rozgoryczenia. Postanawiają więc podjąć ryzyko i zaczynają prowadzić niezależne śledztwo, które zaprowadzi je do najmroczniejszych zakątków Atlanty. Młode policjantki muszą stawić czoło nie tylko grasującemu po mieście mordercy, lecz także panującej na komendzie atmosferze rasizmu, homofobii i skrajnej mizoginii.

„Miasto glin”, to pierwsza książka Karin Slaughter, po którą sięgnęłam zachęcona opisem. Nie mam zwyczaju czytać kryminałów, jeśli po nie sięgam to naprawdę rzadko, aczkolwiek po zapoznaniu się z tym tytułem, jestem pewna, że inne książki autorki, również zagoszczą na mojej półce. Kupując tę książkę, tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać, bo nie jeden tytuł pokazał, że zawartość nie zawsze odzwierciedla to, co na pierwszy rzut oka wydaje się interesujące. Zostałam jednak pozytywnie zaskoczona, bo ta konkretna powieść wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Historia przedstawia nam losy policjantów jednego z Atlanckich komisariatów. Kate Murphy to świeżo upieczona funkcjonariuszka policji, która rozpoczyna swój pierwszy dzień pracy. Od początku wie, że taka droga zawodowej kariery, jaką obrała, nie będzie należeć do najłatwiejszych. Na każdym kroku, od pierwszych chwil spotyka się z niechęcią, przytykami, rasizmem, oraz zasadą mówiącą, że sprawiedliwość powinno się wymierzać na własną rękę, niekoniecznie w sposoby, które byłaby skłonna zaakceptować. Przydzielona do jednego z funkcjonariuszy, Jimmy'ego Lawsona, którego partner został niedawno zamordowany, wkracza w brutalny świat, w którym musi się odnaleźć. Przerażona seksistowską postawą swoich współpracowników, pierwszego dnia sprzeciwia się Lawsonowi, co doprowadza do tego, że mężczyzna prosi swoją siostrę Maggie, pracującą na tym samym komisariacie o to, by zajęła się Kate. Początkowa relacja obu kobiet nie należy do najłatwiejszych. Bardziej doświadczona funkcjonariuszka, nie szczędzi sobie różnych przytyków, uważając, że jej nowa koleżanka, nie wytrwa w tej pracy tygodnia, ku czemu ma wiele podstaw, jakich lista wydłuża się wraz z biegiem dnia. Żadna z nich nie przypuszczała jednak, że ich pierwszy dzień pracy, będzie skutkował rozpoczęciem wbrew woli przełożonych, własnego śledztwa dotyczącego Strzelca, który pozbywa się kolejnych funkcjonariuszy policji, pozostając nieuchwytnym, sprytnym i gotowym zabić kolejne osoby.


„Miasto glin” udowadnia, że Karin Slaughter jest jedną z najlepszych amerykańskich pisarek… Autorka wciąga czytelnika w zagadkową intrygę. Powieść jest pełna zaskakujących zwrotów akcji i od początku do końca trzyma w napięciu.
– „The Huffington Post”



W tej powieści w pełni rozkwita talent Karin Slaughter, a efekty jej pracy zapierają dech w piersiach. „Miasto glin” jest jedną z książek, które trzeba przeczytać.
– Bookreporter.com



Majstersztyk… O wiele więcej niż zwykły thriller… Zapadające w pamięć postaci kobiece i działający na wyobraźnię opis Atlanty sprawiają, że „Miasto glin” jest jedną z tych książek, które wywarły na mnie ostatnio największe wrażenie.
– Kathryn Stockett, autorka bestsellerowej powieści „Służące”


Pod powyższymi opiniami, zdecydowanie mogę się podpisać. Autorka ma niesamowity styl, który sprawia, że czytanie jest przyjemnością i ciężko oderwać się od kolejnych stron. Stopniowo buduje napięcie, wprowadzając czytelnika w doskonale przedstawiony świat. Opisy Atlanty, poszczególnych miejsc, które idealnie dopełnia zamieszczona na pierwszych stronach mapa miasta, jej mieszkańców i kolejnych okolic nie należą do nużących i pozwalają się przenieść w czasie do lat siedemdziesiąty, pobudzając wyobraźnię do granic możliwości. Protekcjonalne podejście do kobiet, rasizm widoczny na każdym kroku, a nawet wątek dotyczący homofobii, to zaledwie część całości, która opiewa o wiele innych zjawisk z tamtego okresu. Nie można nie wspomnieć o świetnie przedstawionym trybie pracy policji. Trudy, z jakimi zmagała się od pierwszego dnia Kate, początkowo sprawiały, że zastanawiałam się, czemu w ogóle pokusiła się o taką pracę. Praktycznie wyklinałam ją w myślach, prosząc, by doprowadziła się do porządku, bo wydawała się w ogóle nie pasować do tego świata, czym niesamowicie mnie irytowała. Z kolejnymi stronami, zapałałam jednak sympatią do tej postaci, podobnie jak i innych, z którymi zapoznaje nas Karin Slaughter. Każda z nich jest naprawdę charyzmatyczna. Każda to swego rodzaju indywiduum. Brnąc przez kolejne strony, poznajemy ich myśli, nastawienie do codzienności, z jaką się spotykają, do bliskich osób, oraz współpracowników, którzy nie należą do idealnych. Pobocznym postaciom również nie można zarzucić braku charakteru. Widać, że autorka dokładnie przemyślała wszystko to, co chciała przedstawić czytelnikom. Rozpoczynając tę historię, wprowadza sporą dawkę napięcia, które wzrasta wraz z przeczytaniem kolejnych stron, a zauważyć trzeba, że książka nie należy, do najkrótszych i jest to kilka długich godzin czytania, które tak naprawdę mijają w mgnieniu oka. Naprawdę spodobało mi się to, jak została przedstawiona postać Kate, która z nieporadnej policjantki stała się taką, która potrafiła poradzić sobie z najgorszymi sytuacjami, mającymi związek ze sprawą Strzelca. Podsumowując, każdy, kto ma ochotę na dłuższą, ale przyjemną lekturę, zatracając się w klimatach lat siedemdziesiątych, kręcących się wokół kryminalnych spraw, powinien sięgnąć po „Miasto glin” i osobiście przekonać się, że autorka ma ogromny talent, obok którego nie sposób przejść obojętnie.





Ludzie ogólnie są źli, ale zdarza im się zrobić coś dobrego. ” 

4 komentarze:

  1. Brzmi ciekawie, jeśli wpadnie w moje łapki, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, historia naprawdę ciekawa, a zwroty akcji potrafią zaskoczyć :D

      Usuń
  2. Mysle, ze przypadłaby mi do gustu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę czasu od wydania już minęło i z tego co się orientuję, obecnie ceny są na tyle atrakcyjne, że warto po nią sięgnąć i sprawdzić, czy przypadnie do gustu :D

      Usuń