środa, 28 listopada 2018

Ashley Poston - Geekerella

Ashley Poston - Geekerella

Tytuł: Geekerella - Kopciuszek, który był geekiem
Autor: Ashley Poston
Liczba stron: 408

Pokochaj magię fandomu! Elle Wittimer jest geekiem, a jej całe życie to Starfield, klasyczna seria science fiction. Kiedy dziewczyna dowiaduje się o konkursie na cosplay do ukochanego filmu, musi wziąć w nim udział. Z oszczędnościami z pracy w food trucku Magiczna Dynia i w starym kostiumie ojca, Elle wyrusza w podróż zdeterminowana, by wygrać. Nie spodziewa się jednak, że poza walką o pierwsze miejsce w konkursie, przyjdzie jej stoczyć bitwę o czyjeś serce.

O Kopciuszku słyszał chyba każdy i każdy też miał styczność z przynajmniej jedną książką, która była oparta na tej znanej, cudownej baśni. Jedną z książek, wykorzystującą motyw z Kopciuszka, jest wydana blisko miesiąc temu Geekerella. Wyobrażacie sobie kopciuszka, który jest geekiem? Nie? W takim razie musicie sięgnąć po ten tytuł!

Geekerella to historia młodej dziewczyny Elle Wittimer, która dzięki swoim rodzicom, stała się zagorzałą fanką serialu Starfield. To właśnie ten serial sprawił, że jej rodzice się poznali. Oni odtańczyli swój pierwszy taniec do piosenki z tego serialu i to oni brali udział w konwentach jako cosplayerzy. Miłością do tego serialu, Ellie zapałała głównie dzięki swojemu zmarłemu tacie, za którym bardzo tęskni i którego nieustannie wspomina, żyjąc pod jednym dachem ze swoją macochą i jej dwoma córkami bliźniaczkami, które podobnie jak kobieta lubią zatruwać Ellie życie, na wszelkie możliwe sposoby. Ellie może zaznać odrobiny wytchnienia od atmosfery panującej w domu, w trakcie pracy. A pracuje w... "Magicznej Dyni", czyli foodtrucku, oferującym wegańskie jedzenie. Jakby tego było mało, dziewczyna marzy o wzięciu udziału, nie w balu, lecz konkursie cosplay. Chęć ta naszła ją w trakcie wymieniania wiadomości z nieznajomym chłopakiem, którym okazuje się nie kto inny, a młody aktor, idol nastolatek i główna gwiazda powstającego remake, jej ukochanego Starfield. Co ciekawe, Ellie wcale nie była pozytywnie nastawiona do faktu, że w obsadzie znalazł się Darien, którego zdążyła obsmarować na swoim blogu, uważając, że jego rola będzie istna katastrofa. Czy Ellie uda się spełnić marzenie o udziale w cosplayu? I jak zareaguje, kiedy zrozumie, że tajemniczy chłopak, z którym pisze, jest Darienem, którego nie znosi? Tego nie zdradzę!

Geekerella to książka, po którą warto sięgnąć. Utrzymana w klimacie kopciuszka, wciąga na długie godziny i choć wszystko jest przewidywalne, bo w końcu mamy styczność ze współczesną wersją dobrze nam znanej historii, to nie znalazłam niczego, co mogłabym określić minus tego tytułu. Jest zabawnie, wzruszająco, klimatycznie. Wrzucenie Kopciuszka do współczesnych czasów i postawienie go w roli ogromnej fanki serialu, jest świetną sprawą. Od samego początku widać, że autorka się postarała o to, by dać czytelnikom coś, co zachwyci, nawet jeśli na swój sposób jest odgrzewanym kotletem. W Geekerelli nie brak niczego. Mamy Kopciuszka i Księcia, mamy też złą macochę i jej córki, oraz ważną Dobrą Wróżkę. Bal? Zagubiony pantofelek? I to znajdziecie w tej książce, która jest jedna z lepszych pozycji, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku i którą jest genialna na tyle, że rozstanie się z nią, chociaż na chwile, przychodziło mi z olbrzymim trudem, ale czasami trzeba i kiedy tylko wracał czas na czytanie, od razu to robiłam. Co więcej? Polecam wszystkim, którzy kochają Kopciuszka i którzy lubią zatracić się w bajecznych klimatach.

Spójrz w gwiazdy. Obierz kurs. Leć. ” 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Jenika Snow, Jordan Marie - Mikołaj na zamówienie

Jenika Snow, Jordan Marie - Mikołaj na zamówienie

Tytuł: Mikołaj na zamówienie
Autor: Jenika Snow, Jordan Marie
Liczba stron: 152

Firma Nicka spełnia niegrzeczne fantazje swoich klientów. Jednak ich usługi nie wykraczają poza uwodzenie i flirt. Kiedy Nick dostaje zlecenie, żeby udawać świętego Mikołaja i spełnić fantazję klientki, myśli, że to zadanie jakich wiele. Jednak szybko okaże się, że kobieta, która otworzy mu drzwi, będzie także spełnieniem jego erotycznej fantazji. Ich gorący wieczór z motywem świątecznym stanie się dla obojga niezapomnianym przeżyciem…

Wydawnictwo Kobiece kojarzy mi się od dawna z naprawdę świetnymi książkami, po które z chęcią sięgam, dlatego tym razem wpadł w moje ręce "Mikołaj na zamówienie". Wiedząc, że sięgam po krótki erotyk, nie wiedziałam, jak wielkie mam względem tego tytułu oczekiwania i chyba dobrze się stało, bo wydaje mi się, że mogłabym się nieco przeliczyć.

Ta krótka świąteczna historia dla niegrzecznych dziewczynek jak głosi okładka, skupia się na dwójce bohaterów, Holly i Nicku. Wszystko zaczyna się dość ciekawie. Holly nie jest w najlepszym humorze przez wzgląd na nadchodzące święta, których ma serdecznie dość. Denerwuje ją to, że ludzie nie zwracają na siebie żadnej uwagi, są gotowi stratować się w pogoni za świątecznymi zakupami, czy w czasie nieskutecznego poszukiwania prezentów, a na domiar złego, święta kojarzą jej się z samotnością, która daje się jej we znaki. Kobieta nie ma przy sobie nikogo bliskiego, z kim mogłaby spędzić ten czas, co tylko pogarsza jej nastrój w dniu, w którym inna starsza kobieta wjechała w nią sklepowym wózkiem, niszcząc buty oraz rajstopy, w których poszło oczko. To właśnie wtedy spotkała Nicka. Właściciela firmy, której pracownicy spełniają fantazje kobiet. Nick po tym, jak jeden z jego pracowników się rozchorował i nie mógł wcielić się w Świętego Mikołaja, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zastąpić podwładnego. Nie przypuszczał wówczas, że Holly, którą wziął za klientkę swojej firmy, zajmie mu cały wieczór, zapadnie na dobre w pamięć a co ważne, okaże się kobietą, która z jego firmą nie miała nic wspólnego...

Całość jest krótka, bo liczy zaledwie 150 stron. Zacznę od tego, co mogłabym temu tytułowi zarzucić. Sporym minusem jak dla mnie okazało się to, że część z tych niewielu stron zajęły te nic niewnoszące, rozpoczynające kolejne rozdziały, które przedstawiają nam to samo co okładka książki. A skoro o okładce mowa, trochę szkoda, że przedstawia Mikołaja, który nijak odzwierciedla głównego bohatera, który według autorek był potężnym, wytatuowanym facetem. Nie mniej, jest to mały zarzut, bo mimo wszystko jestem zdania, że okładka prezentuje się naprawdę dobrze i przykuwa uwagę w tym przedświątecznym okresie, gdzie panuje szał na historie w tym klimacie. Kolejna sprawa... Wiem, że to erotyk, naprawdę. Wiem, że erotyki wiążą się z pikantnymi szczegółami, ale rozpisanie jednego wieczór na ogromną ilość stron, gdzie poszczególne teksty zdawały się powtarzać, nie przemówiło do mnie w ogóle. Za to momentami naprawdę bawiło i chyba tylko dlatego, że tytuł ten nie należy do długich i potrafił mi się na godzinę oderwać od rzeczywistości, wywołując rozbawienie, sprawiło, że przebrnęłam przez wyczyny Holly i Nicka. A było warto, bo może i Holly wykazała się szczytem głupoty, pakując się do łóżka obcemu facetowi, który w stroju mikołaja zaczepił ją na ulicy i komentował jej bieliznę, a ich uczucie rozwinęło się wręcz ekspresowo, to reszta książki, okazała się być na plus i sprawiła, że wbrew temu, co mam jej do zarzucenia, nie jest z tych książek, na które zmarnowałam czas. Czytało się szybko, bo nie dość, że nie jest to długa książka, to autorki mają przyjemny styl pisania. Podsumowując, uważam, że jest to tytuł dla czytelniczek mało wymagających, które mają ochotę na spędzenie wieczoru przy czymś nieskomplikowanym, prostym, momentami zabawnym. A te bardziej wymagające? Mogą czuć się nieco zawiedzione.

niedziela, 18 listopada 2018

Melissa Darwood - Tryjon

Melissa Darwood - Tryjon

Tytuł:  Tryjon
Autor: Melissa Darwood
Liczba stron: 304

Jak udowodnić swoją niewinność, kiedy nie pamiętasz ostatnich pięciu lat?
Nic nie ochroni nas przed bólem wspomnień. Sami musimy się z nim uporać.

Mila jest inna niż wszyscy. Często traci świadomość, przebywa w jednym miejscu, by po kilku godzinach znaleźć się w zupełnie innym. Pewnego dnia budzi się w zaświatach, zwanych Tryjonem. Dowiaduje się, że nie żyje, a przed śmiercią dopuściła się zbrodni.
Czy zdoła dowieść swojej niewinności? Czy kiedykolwiek jest za późno na miłość? I najważniejsze – co skrywa Tryjon?
Wciągająca historia o życiu po śmierci i poszukiwaniu własnej tożsamości.


Melissa Darwood przekonała mnie do siebie serią Wysłanników, co skutkowało tym, że przejście obojętnie obok innych tytułów autorki, z jakimi nie miałam okazji się zapoznać, stało się czymś niemożliwym do zrobienia. Tryjon zakupiłam więc nieco ponad miesiąc temu, tuż po przeczytaniu Laristy, jednak musiał on poczekać na swoją kolej i udało mi się go skończyć dopiero dzisiaj.

Tryjon skupia się na losach młodej dziewczyny Mili, która od pewnego czasu ma problemy z utratą świadomości. Pod wpływem emocji, dziewczyna traci świadomość i potrafi się ocknąć w innym miejscu, nieraz po kilku dniach, w sytuacjach, do których normalnie by się posunęła. Nieświadoma tego, co się z nią dzieje, zaczyna szukać informacji w internecie. Większość sugeruje jej zaburzenia psychicznie, przez co dziewczyna postanawia się skontaktować z psychiatrą. To się jednak nie uda. Kolejna utrata świadomości następuje w przeciągu krótkiej chwili i tym razem dziewczyna, dochodząc do siebie, pojmuje, że jest w nieznanym sobie miejscu, wśród obcych osób. Szybko okazuje się, że trafiła do Tryjonu na skutek śmierci, której nie pamięta. Z pomocą Pretora Zacharego, przebywa długą wędrówkę, poznając Tryjon i jego mieszkańców, oraz odkrywając tajemnicę dotyczącą swoich utrat świadomości, z którą musi się zmierzyć.

Na samym początku powiem, że Tryjon jest genialny. Historia Mili wciąga, a za sprawą wielu pełnych przesłania tekstów, wielokrotnie w głowie rodzą się najróżniejsze pytania, na które nie jest sobie łatwo odpowiedzieć. Autorka kolejny raz wciągnęła mnie w niesamowity, stworzony przez siebie świat na długie godziny. Ciekawość dotycząca tego, jak główna bohaterka poradzi sobie z utratami świadomości, sprawiała, że ciężko było odłożyć książkę na bok i robiłam to z trudem, musząc się skupić na obowiązkach w księgarni, które nie mogły czekać, aż dokończę stronę, czy nawet rozdział. Ponadto bardzo podobało mi się to, w jaki sposób rozwijała się relacja między Milą i Zacharym, który okazał się rewelacyjną postacią, jakiej nie sposób było nie polubić. Zakończenie i wyjaśnienie wszystkiego, co działo się w tej historii, było zaskakujące i dołożyło książce ogromnego plusa, gdyż nie było z tych, które dałoby się przewidzieć wcześniej. Podsumowując, kolejny raz nie zostałam rozczarowana przez twórczość autorki i będę się rozglądać za kolejnymi tytułami, by nadrobić zaległości.

Miewamy niepokoje, lęki, koszmary senne, ogarnia nas panika, cierpimy z tego powodu na bezsenność. Dzieje się tak, bo jesteśmy ludzcy. ” 

piątek, 16 listopada 2018

Czaromarownik - Magiczny dziennik 2019

Czaromarownik - Magiczny dziennik 2019

Tytuł: CzaroMarownik - Magiczny dziennik 2019
Liczba stron: 448
Wydawnictwo Kobiece


Idealny towarzysz i organizer dla każdej wyjątkowej kobiety, która chce dodać magicznej iskry do swojego życia. Księżycowy doradca podsunie ci niezawodne metody na przyciągnięcie dobrych wibracji, narzędzia do wzmocnienia swojej wewnętrznej siły i sposoby na korzystanie z naturalnych mocy drzemiących we wszechświecie. Daj się porwać wpływom księżyca i zainspiruj się do twórczych zmian!

Dziś trochę z innej beczki, bo nie o książce a planerze na nadchodzący 2019 rok. Nie mam zwyczaju korzystać z takich dobroci, jakie przygotowują dla nas różne wydawnictwa i z reguły trzymam się korzystania z dostępnego, poręcznego kalendarza w telefonie, jednak CzaroMarownik na 2019 rok, urzekł mnie całym sobą. Cudowna okładka i jeszcze ciekawsza zawartość, przemówiły do mnie na tyle, że weszłam w posiadanie owego organizera, z którego wiem, że będę z przyjemnością korzystać.


Nowy rok za niespełna trzy miesiące. W sklepach mamy coraz większy wybór wszelkiej maści kalendarzy i organizerów. Jedni lubią te, które wiesza się na ścianie, inni małe kieszonkowe, a ktoś inny chętnie rozgląda się za jakimś plannerem, który może mieć zawsze przy sobie. Przy takim wyborze, jaki oferują nam sklepy, ciężko jest się zdecydować na jeden konkretny kalendarz. Czemu więc postawiłam na CzaroMarownik? Po części dlatego, że wszelkie kalendarze, wiszące, biurkowe, kieszonkowe w ogóle nie są przeze mnie używane. Coś, co składa się dużego formatu, czy kilkunastu stron, które każdego miesiąca trzeba zmieniać, nigdy się w moim przypadku nie spisywało. Wiele razy łapałam się na tym, że wiosną, czy latem spoglądałam na ścianę, a tam kalendarz straszył styczniem, czasem lutym, bo nie zwracałam na nie większej uwagi. Do tego dochodził fakt, że przestrzeni, na nieraz ogromną ilość notatek, w takich kalendarzach jest naprawdę mało i po zapisaniu, oraz zaklejeniu niezliczoną ilością karteczek, nie wyglądają one estetycznie. W kwestii organizerów sprawy mają się zupełnie inaczej i tu skupię się na CzaroMarowniku, które przygotowało dla nas Wydawnictwo Kobiece.



Pierwszym co rzuca się w oczy, jest niesamowita fioletowa okładka, której odcień przełamują złote, błyszczące wstawki. Księżyc na okładce od początku przyciąga uwagę i zachęca do tego, by zajrzeć do wnętrza tego organizera, które muszę przyznać, że jest niczego sobie. Oprócz skróconego kalendarza na 2019 rok każdemu z dni nadchodzącego roku została przypisana osobna strona. W CzaroMarowniku znajdują się między innymi cytaty na każdy dzień, które są bardzo inspirujące i pozytywnie nastrajające. Do tego dochodzi również cała masa najróżniejszych ciekawostek. Wchodząc w posiadanie tego organizera, możemy poczytać o naturalnych substancjach pochodzenia roślinnego, które mają na celu wspomagać nasze organizmy. Inna część jest poświęcona magicznej właściwości różnych ziół, czy kryształom ochronnym. Nie zabrakło również tekstu dotyczącego eliksiru życia. Kto z nas nie chciałby takiego spożyć, skoro ma on sporo właściwości leczniczych? Nie można zapomnieć również o horoskopach, które powinny być nie lada gratką dla osób w nie wierzących. Zwykły, kwiatowy... Wybór jest, a ich treść niczego sobie. Ponadto sięgając po czaromarownik, możemy poczytać o żywiołach, czy tym, jaki skutek na nas ma to, że słońce jest w fazie danego znaku zodiaku. Krótko mówiąc, magicznych ciekawostek jest naprawdę sporo. Co ważne, wszystko to jest zamieszczone na 448 stronach, a mimo takiej ich ilości, organizer jest naprawdę poręczny i wcale nie ciężki, więc zabieranie go ze sobą w torebce, nie powinno dla żadnej z nas stanowić problemu.



Podsumowując, jeśli lubicie wszelkie organizery i macie słabość do magii, oraz pięknych okładek w twardej oprawie, to Czaromarownik jest dla Was. Wszystko wykonane gustownie, przyjemne dla oka i naprawdę przemyślane, nada życiu trochę magii, a jak wiadomo, często jest tak, że w codziennym zabieganiu, warto mieć wszystko zaplanowane i co ważne pod ręką ;)


Stwórz sobie miejsce, w którym możesz odpocząć od życia” 

środa, 14 listopada 2018

Jay McLean - Więcej. Tom 1. Więcej niż my

Jay McLean - Więcej. Tom 1. Więcej niż my

Tytuł: Więcej niż my
Autor: Jay McLean
Liczba stron: 304

Kiedy Mikayla wyobrażała sobie bal na zakończenie liceum, spodziewała się wieczoru jak z bajki. Jednak czas, który miał być wyjątkowy, był najgorszym koszmarem jej życia.
Jake przypadkiem stał się świadkiem tragedii, jaka dotknęła Mikaylę. Okazał się jedyną osobą, która mogła udzielić jej wsparcia w trudnych chwilach.
Kiedy ich światy zaczęły się przenikać, oboje zrozumieli, że chcieliby być dla siebie kimś więcej. Jednak Mikayla boi się doświadczyć ponownej straty i próbuje zachować dystans.

Uwielbiam młodzieżówki, a kiedy mowa o młodzieżówce, która ma w sobie wątek obyczajowy, trochę dramatu i romansu, to nie potrafię przejść obojętnie obok pewnego tytułu. Okładki również swoje robią i „Więcej niż my”, jest kolejną z książek, która musiała trafić w moje ręce, za sprawą świetnej okładki i zachęcającego opisu, który na dzień dobry zasugerował mi, że ta książka będzie tym, co naprawdę lubię.

„Więcej niż my”, opowiada o młodej dziewczynie Mikayli, która wybiera się na swój bal maturalny, który w jej założeniu miał być wielkim, wartym zapamiętania wydarzeniem. Wybrała się na niego w towarzystwie swojego chłopaka i najlepszej przyjaciółki, nie przeczuwając, że ten jeden wieczór zmieni całe jej życie. Wystarczyło kilka godzin, by przyjaciele stali się wrogami, a potencjalni wrogowie, przyjaciółmi, w których przyszło jej znaleźć wielkie oparcie w najgorszych chwilach swojego życia. Cały wieczór, choć zaczął się niepozornie, okazał się katastrofą. Zdrada chłopaka i najlepszej przyjaciółki była zaledwie początkiem ciężkich doświadczeń, których jak na jedną noc, los przygotował dla Mikayli zdecydowanie zbyt dużo. Rozżalona zdradą, poznała Jake'a, chłopaka, który zapoznał ją z paczką swoich znajomych. Razem spędzili wieczór z dala od balu maturalnego, jednak nic nie było w stanie uratować tego jednego wieczoru, kiedy w ciągu kolejnych godzin dziewczyna straciła również swoją rodzinę, która była dla niej najważniejsza. Jake okazuje się jedyną osobą, która jest w stanie pomóc Mikayli w najtrudniejszych momentach. Nie jest to łatwe, zważywszy na to, że w jego oczach jest ona niesamowicie atrakcyjną dziewczyną, która za sprawą traumatycznych przeżyć, trzyma się na dystans, ale to nie zraża chłopaka i uparcie idzie z nią ramie w ramię, chcąc zrobić wszystko, by zaczęła żyć od nowa pełnią życia. Czy powoli kiełkujące uczucie, pomoże w osiągnięciu tego?

„Więcej niż my”, to rewelacyjna historia, którą naprawdę warto poznać. Chociaż jest to młodzieżówka, to jej tematyka nie należy do najprzyjemniejszych i można powiedzieć, że jest ciężka. Młoda dziewczyna, która dopiero zmierza w kierunku wkroczenia w dorosłe życie, w ciągu jednego wieczora traci wszystko to, na czym najbardziej jej zależy. Nie tylko miłość swojego życia, ale również rodzinę, oraz dom. Zostaje z niczym, wspierana przez tak naprawdę obcych sobie ludzi, którzy robią dla niej więcej niż ci, po których normalnie oczekiwałaby wsparcia, bliskości i dobrej rady dotyczącej tego, jak powinna żyć dalej po dramacie, jakiego doświadczyła. Autorka tym tytułem potrafi poruszyć i sprawia, że w głowie rodzi się myśl, co by było, gdyby takie coś spotkało nas samych, lub kogoś nam znanego. Ciężko jest sobie na takie pytanie odpowiedzieć, bo nikt z nas nie zdoła przewidzieć, co mogłoby się wydarzyć, jak byśmy się zachowali i poradzili z tak przykrymi okolicznościami. Więcej niż my, to zdecydowanie wzruszająca książka, od której ciężko się oderwać. Autorka ma naprawdę przyjemny styl, a losy Mikayli i Jake'a są przedstawione w taki sposób, że znudzenie się którąkolwiek stroną, jest niemożliwe. Wątek uczuciowy, również przypadł mi do gustu. Pozornie nie było to nic wielkiego, aczkolwiek samo to, że kręcił się obok tragedii głównej bohaterki, wzbudzając w niej sprzeczne uczucia, w moim odczuciu jest sporym plusem dla tego tytułu. Krótko mówiąc, całość wciąga, porusza, zaskakuje i wzbudza zniecierpliwienie ostatnimi stronami, które budzą nowe pytania, na które odpowiedzi mam nadzieję, że ukażą się w kolejnych tomach serii Więcej. Ponadto muszę wspomnieć o tym, że bardzo podoba mi się to, w jaki sposób zostali wykreowani główni bohaterowie, których z miejsca obdarzyłam sporą sympatią i których losy, z chęcią będę śledzić, ciekawa tego, jak będą sobie radzić w życiu i tego, co jeszcze przygotowała dla nich Jay McLean.

Staczam mentalną walkę z moimi fizycznymi pragnieniami, bo naprawdę nie chcę, żebyśmy zrobili coś, czego nie da się już cofnąć.” 

poniedziałek, 12 listopada 2018

Melissa Darwood - Guerra

Melissa Darwood - Guerra

Tytuł: Guerra, Wysłannicy t.2
Autor: Melissa Darwood
Liczba stron: 240

Związek Zuzy i Patryka nie układa się tak jak powinien. Od kiedy on i jej najlepsza przyjaciółka zostali Guardianami, Zuza czuje się samotna. Podczas jednego z koncertów Patryk ratuje życie Zuzki. W ramach kary za złamanie guardiańskich praw zostaje zesłany do Guerry. Teraz to Zuza musi poświęcić się, aby go uratować.

Nie tak dawno miałam okazję zapoznać się z pierwszą częścią Wysłanników, a mianowicie „Laristą”. Wówczas wiedziałam, że bez wahania sięgnę po kolejny tom tej serii i tak też się stało, bo kiedy trafił w moje ręce, bez zastanowienia wzięłam się za lekturę. Jakie wrażenia? Czy autorka zdołała utrzymać ten znakomity klimat znany z pierwszego tomu?

Tom drugi tej świetnej moim zdaniem serii skupia się na losach postaci, które mieliśmy okazję poznać w Lariście, a które odgrywały tam poboczną rolę. Tym razem są one głównymi bohaterami, a większa część Guerry, skupia się na Zuzce, przyjaciółce dobrze nam znanej Lary. Uzdolniona muzycznie dziewczyna, jest w związku z Guardianinem Patrykiem, z którym tworzą zespół. Mają marzenia, chcieliby się wybić na muzycznej scenie i mają ku temu okazję, gdy zostają supportem znanego zespołu. Wszystko przybiera nieoczekiwany obrót, kiedy w trakcie występu, w klubie zostają oddane strzały. Pociski wymierzone z broni w Zuzę, trafiają Patryka, który łamie narzucone Guardianom zasady i próbuje uchronić ukochaną dziewczynę przed śmiercią. To wydarzenie skutkuje zesłaniem chłopaka do Guerry. Zrozpaczona tą stratą Zuza, z pomocą swoich przyjaciół decyduje się wyruszyć w podróż do Guerry, wierząc głęboko w to, że uda jej się uratować Patryka. W podróży do krainy pełnej złej sławy Tentatorów, towarzyszy jej kumpel z zespołu, a na miejscu dziewczyna poznaje osoby, które również przyczynią się do tego, by mogła uporać się z misją, której się podjęła, nawet jeśli jej finał dla wszystkich jest wielką niewiadomą.

Melissa Darwood, po raz kolejny dała z siebie wszystko. „Guerra” to emocjonująca historia, w której brakuje rozwlekłych opisów i niepotrzebnych wstawek, co moim zdaniem daje tej książce, podobnie jak jej poprzedniczce olbrzymi plus, zamiast nich autorka dała nam całą masę zwrotów akcji, przez które ciężko jest się oderwać od lektury. Każdy kolejny rozdział rodzi pytania, na które czym prędzej chce się poznać odpowiedzi. Co ważne, dostajemy je na wszystkie pytania, jakie się pojawiają, Całość jest oczywiście doskonale przemyślana, a czytelnik ma okazję poznać świat Guardian i Tentatorów z innej, aczkolwiek równie ciekawej co w „Lariście”, perspektywy. 
Zauważyć trzeba, że „Guerra” ma totalnie inny klimat, niż pierwszy tom tej serii. W porównaniu do swojej poprzedniczki ta książka jest mroczna, ale ma w sobie ogrom przesłania i przedstawia losy jednej osoby, która, choć zmagająca się z bólem straty, napędzana silnym uczuciem jest w stanie poruszyć niebo i ziemię, by odzyskać najbliższą sercu osobę. Historia Zuzy i Patryka daje do myślenia, a Melissa Darwood, potrafi stworzyć coś niesamowitego, co zapada w pamięć. Bardzo spodobał mi się też fakt, że w tym tomie znalazło się miejsce dla pobocznych postaci, które nie są związane z Guardianami i Tentatorami. Jakie to postacie? Tego nie zdradzę, kto przeczyta Guerrę, z pewnością będzie wiedzieć o kim mowa, a sama mam nadzieję, że w kolejnym tomie, zostaną one dokładniej przedstawione. Może nawet wokół nich będzie się kręcić historia, na którą czekam z niecierpliwością|? Czas pokaże, a na ten moment, szczerze polecam cykl o Wysłannikach!


Nie dane mu było przeżyć nawet jednego życia, a przecież mógł mieć ich wiele.” 

piątek, 9 listopada 2018

Krystyna Kuhn - Dolina. Tom 1. Gra

Krystyna Kuhn - Dolina. Tom 1. Gra

Tytuł:  Dolina. Tom 1. Gra
Autor: Krystyna Kuhn
Liczba stron: 296

Gdzieś w ciemności w samym środku pustkowia skrywa się mroczna tajemnica…
Odjazdowe otrzęsiny w domku nad jeziorem. Tak studenci świętują swoje przybycie do college’u w Grace – położonej w Kanadyjskich Górach Skalistych elitarnej uczelni dla wybitnie uzdolnionych. Julia wraz z przyjaciółmi ma się wkrótce przekonać, że w zapomnianej przez Boga i ludzi dolinie dzieją się dziwne rzeczy…

Skąd tyle tabliczek ostrzegawczych wokół uczelni? I dlaczego Google Earth nie lokalizuje tego miejsca na mapie?

Gdy Robert – brat Julii – widzi dziewczynę samotnie skaczącą ze skały do jeziora Lake Mirror, nikt mu nie wierzy, nawet siostra. Mimo to rusza na ratunek. Nie ma pojęcia, że oto, chcąc nie chcąc, staje się pionkiem w grze – fragmentem czyjegoś misternego planu?

Przyznam szczerze, że nie słyszałam wcześniej o tej książce, zapewne za sprawą tego, że została ona wydana dobrych siedem lat temu. Wypatrzyłam ją jednak na wymianie w trakcie Śląskich Targów Książki i zachęcona opisem zamieszczonym na okładce, zdecydowałam się zabrać „Grę” do domu. Czy było warto?

„Gra” to historia rodzeństwa, Julie i Roberta, którzy rozpoczynają naukę w elitarnym college umiejscowionym na wzgórzu wśród wielu lasów i dolin. Dziewczyna od początku czuje niechęć względem miejsca, w którym przyszło się jej uczyć i dość szybko zaczyna myśleć o tym, jak wyrwać się z tego miejsca, mimo tego, że udało jej się zaskarbić sympatię niektórych rówieśników. Spory wpływ na jej decyzję o wyrwaniu się z college ma jej brat Robert, który żyje w świecie fantazji i nieraz budzi się z krzykiem, co raz ma miejsce niedługo po ich przyjeździe na uczelnię. Takie zachowanie brata, wprawia Julie w niemałe zakłopotanie i poczucie wstydu, gdy wszyscy wokół zdają się z Roberta naśmiewać. Sporo zmienia się w dniu, w którym impreza w miejscu, do którego uczniowie nie mają prawa wstępu, jest bliska zakończenia się tragedią. Robert, widząc skaczącą do jeziora dziewczynę, rzuca się jej na pomoc, nie myśląc o tym, że sam takiej będzie potrzebować. Idzie w zaparte i próbuje dać wszystkim do zrozumienia, że dziewczyna ta nie była wytworem jego wyobraźni, a jakby tego było mało, dość szybko okazuje się, że jedna z uczennic college, została uznana za zaginioną. Te dwie sprawy rodzą ciąg wydarzeń, z którymi musi się zmierzyć rodzeństwo, jak i inni uczniowie.

Jak widać „Gra” to książka, której opis daje nam poczuć, że historia będzie wciągająca za sprawą dziwnych sytuacji i wielu tajemnic. Czy się udało? Nie do końca. O ile tych prawie 300 stron czytało się szybko, tak całości mogę wiele zarzucić. Początek nudził mnie niesamowicie. Wszystko zdawało się kręcić wokół nadnaturalnych klimatów. Tajemnicza szkoła, określona grupka uczniów, sekrety, dziwne zachowania poszczególnych bohaterów. Na którejś ze stron znalazła się nawet wzmianka o syrenie, co pozwoliło wierzyć, że wszystko się rozkręci i nagle okaże się, że faktycznie ma się styczność z wampirami, czy innymi wilkołakami, którzy może nie są świadomi jeszcze swojego prawdziwego ja. Zamiast tego otrzymałam książkę, pełną różnych wątków, z bohaterami mającymi naprawdę beznadziejne podejście do życia jak na osoby, które uważają się za dojrzałe i ponadprzeciętnie inteligentne. Urywane myśli bohaterów, niedokończone wypowiedzi, czy beznadziejne wstawki w postaci przemyśleń, to wszystko, co miało budować jakiś klimat, a okazało się tym, co podziałało na szkodę „Gry”. Najwięcej działo się gdzieś w środku książki. Trochę stron wciągnęło mnie do reszty i po tym, jak początek mnie wynudził, chciałam wierzyć, że poziom zostanie zachowany. Nic takiego nie miało miejsca. Cała akcja szybko zwolniła i dalsza lektura również nudziła do samego końca, tym samym zniechęcając mnie do tego, by sięgnąć po kolejne części Doliny...


Nie da się tak po prostu zostawić za sobą przeszłości, zatrzasnąć za nią drzwi, choćby nie wiadomo, jak się chciało.”