sobota, 14 lipca 2018

J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany - Harry Potter i Przeklęte Dziecko



Tytuł: Harry Potter i Przeklęte Dziecko
Autor: J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Liczba stron: 368


Ósma historia. Dziewiętnaście lat później. 

 Harry Potter i przeklęte dziecko, nowa opowieść autorstwa J.K. Rowling, Jacka Thorne’a i Johna Tiffany’ego i nowa sztuka Jacka Thorne’a, to ósma historia w serii i pierwszy autoryzowany spektakl teatralny ze świata Harry’ego Pottera. Światowa premiera spektaklu odbyła się na londyńskim West Endzie 30 lipca 2016. 

 Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej nie ma go teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym. Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, którego nigdy nie chciał przyjąć. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.


Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, kim jest Harry Potter, stworzony przez tak świetną autorkę, jaką jest J.K. Rowling? Ja jako osoba, która w dzieciństwie pokochała serię o Harrym Potterze i, która z niecierpliwością wyczekiwała kolejnych książek, jak i filmów, nie mogłam odpuścić sobie przeczytania Przeklętego Dziecka. Sięgnęłam po tę książkę nie do końca pewna tego, czego się po niej spodziewać. Z jednej strony obawiałam się tego, co mogło powstać dzięki współpracy autorki z Johnem Tiffany oraz Jackiem Thorne, z drugiej strony znając dotychczasową twórczość J.K. Rowling, której nie miałam nic do zarzucenia, moje oczekiwania były chyba nieco wygórowane. Jak się okazało, wszelkie obawy były słuszne, a ta recenzja nie będzie należeć do tych pozytywnych, gdyż jestem rozczarowana tym, w jaki sposób została pociągnięta historia Harry'ego.


Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” nie jest typową kontynuacją poprzednich części, a scenariuszem spektaklu teatralnego. Akcja dzieje się dziewiętnaście lat po wydarzeniach, jakie poznaliśmy w Insygniach Śmierci. Po wygranej wojnie Harry znalazł pracę w Ministerstwie Magii, ustatkował się i wraz z żoną, doczekał trójki dzieci. Główny wątek skupia się na jego synu Albusie, który rozpoczyna swoją naukę w Hogwarcie, gdzie zaprzyjaźnia się z synem Draco Malfloya. Chłopcu ciężko pogodzić się z faktem, że jest dzieckiem człowieka, którego nazwisko zna każdy i, który w oczach wielu ludzi jest bohaterem. Na domiar złego zaczynają się nad nim zbierać ciemne chmury, a zło czeka na to, by zaatakować w odpowiednim momencie, przypominając o tym, co zdarzyło się w czasach kiedy to Harry był uczniem magicznej szkoły. Wszystko to, co dzieje się w kolejnych rozdziałach, oczywiście nawiązuje do tak dobrze znanej nam serii, jednak zabrakło tej magicznej otoczki, dzięki której serii o młodym Harrym towarzyszyła cała masa najróżniejszych emocji.



„Harry Potter i Przeklęte Dziecko” w moich oczach pozostawia wiele do życzenia. Przemęczyłam ją tylko i wyłącznie dlatego, że mam słabość do Pottera, ale im dalej brnęłam w tę historię, tym częściej znajdywałam sobie inne ciekawsze zajęcia, które mogły mnie odciągnąć od czytania. Sposób, w jaki książka jest napisana, w ogóle nie przypadł mi do gustu i wiem, że nigdy więcej nie sięgnę po żadną sztukę teatralną. Fakt, że mamy do czynienia z dorosłymi już bohaterami, którzy przez te wszystkie lata zdążyli się zmienić, również postrzegam jako minus i, prawdę mówiąc, wolałabym po tych wszystkich latach otrzymać dostęp do książki, w której byłyby przedstawione ich dalsze losy niedługo po tym, jak ukończyli oni naukę w szkole magii i czarodziejstwa. Właściwie zastanawiam się, co się stało, że J.K. Rowling, której książki są wyjątkowe pod niemal każdym względem, zaakceptowała i podpisała się pod tym dziełem swoim nazwiskiem? Nie potrafię tego zrozumieć i chyba nigdy nie nastąpi dzień, w którym poznam odpowiedź na to pytanie. Muszę jednak powiedzieć, że pewne plusy również znalazłam, chociaż wiele ich nie było i nie były w stanie wynagrodzić tego, jak bardzo męczyłam się przez dłuższy czas nad kolejnymi stronami tej sztuki. Co mi się podobało? Powroty do przeszłości. Momenty, gdy cofano się do tak dobrze znanych już wydarzeń z czasów, gdy Harry był uczniem, były tymi, które z przyjemnością czytałam, ale co z tego, kiedy chwilę później wracano do teraźniejszości, gdzie nie czułam magii? Krótko mówiąc, mnie osobiście książka nie przypadła do gustu i o ile do historii o Harrym lubię wracać, tak po tę konkretną więcej nie sięgnę i wybiorę kolejnego fanfika, których jest w internecie od groma i, które potrafią dać więcej frajdy z czytania. A wy, co sądzicie o tej książce?




Litość to jakiś początek, przyjacielu.To fundament, na którym można zbudować pałac. Pałac miłości. ” 

2 komentarze:

  1. Wiem że są gusta i guściki ale noe rozumiem wielkiego hejtu na tą książkę.
    Bo to jest fak jak fanom ktoś nie napisał po ich myśli i uważam że to właśnie to sprawia że dla ludzi jest to gniot.
    Ja czytałam, mocno się zdziwiłam fabułą ale koniec końców uważam że książka a nawet sztuka wcale nie są złe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojej strony nie jest to jakiś wielki hejt, a zwykła niechęć względem tego konkretnego tytułu. Książka mi się nie spodobała, zabrakło tego klimatu, który znam z wszystkich części Pottera, magicznym opisów, które stworzyć mogła tylko J.K. Rowling. Może w postaci sztuki, którą zobaczyłabym na własne oczy, moje odczucia byłyby pozytywne, ale w odniesieniu do książki jestem na nie i niestety, ale drugi raz po nią nie sięgnę, woląc wrócić do poprzednich tomów, które mają w sobie to coś ;)

      Usuń