czwartek, 12 lipca 2018

Mia Sheridan - Bez słów


Tytuł: Bez słów
Autor: Mia Sheridan
Liczba stron: 384


Czy są takie rany, których miłość nie zdoła uleczyć? Archer, obarczony niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu. Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało. Do sennego, pobliskiego miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi, Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic. Czy budzące się w ciszy uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości?


Do przeczytania bez słów, zachęciły mnie inne książki autorki, które wcześniej przeczytałam i, które dały mi do zrozumienia, że Mia Sherridan lubi w delikatny sposób pograć na emocjach swoich czytelników. Przyjemna dla oka okładka, ciekawy opis oraz styl autorki, który przypadł mi do gustu, sprawiły, że sięgnęłam i po tę książkę, pewna tego, że się nie rozczaruję. Nie myliłam się. Lubię wszelkiego rodzaju romanse, ciężkie historie, dramaty i rozterki w życiu postaci w książkach, jakie czytam. Czasami dochodzi do tego, że uronię nad nimi trochę łez, ze zwyczajnego wzruszenia czy smutku i nie inaczej było w przypadku „Bez słów”. 

W historii, jaką przestawia nam Mia Sheridan, poznajemy Bree Prescott, która w tragiczny sposób straciła ojca, czego była świadkiem. Została na świecie zupełnie sama, w związku z czym postanowiła opuścić swoje rodzinne Cincinnati i przenieść się do małej miejscowości nad jeziorem, gdzie chciała rozpocząć nowy etap swojego życia. Właśnie tam Bree spotkała intrygującego Archera. Mężczyznę, który na pierwszy rzut oka jest typowym wyrzutkiem. Milczącego, żyjącego na odludziu, o którym mieszkańcy niechętnie rozmawiają i, którego ewidentnie unikają. Archer podobnie jak Bree jest na świecie zupełnie sam i od lat żyje jak odludek, z demonami swojej przeszłości. Co ciekawe, mimo swojego wieku nie jest obeznany w kwestii uczuć i spraw damsko-męskich. Bree, choć nieufna i pragnąca spokoju, zaintrygowana Archerem, lgnie do niego mimo tego, że mężczyzna nie wydaje się zainteresowany tą znajomością. Robi co może, by nawiązać z nim nić porozumienia, dzięki czemu ich relacja z biegiem czasu umacnia się, ale również staje się skomplikowana. 

„Bez słów” to książka między innymi dla osób, które lubią wzruszające i nieszablonowe historie. Historia Bree i Archera zdecydowanie mnie oczarowała. Opowiada o przełamywaniu barier, samoakceptacji, jak i akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest. Porusza tak ważne tematy, jak nietolerancja, zaufanie, czy nawet przyjaźń oraz miłość, jakie każdemu z nas towarzyszą każdego dnia. Kwestia romansu odbiega od tych dobrze nam znanych. Nie ma tu miejsca na przesiąknięte erotyzmem sceny, czy nadmiar słodkości, których w wielu książkach mamy pod dostatkiem, a zdarza się, że i w nadmiernych ilościach. Nie jest to też historia z tych, gdzie mężczyzna musi być silnym, gotowym bronić bojącej się wszystkiego kobiety, która bez jego nieustannego wsparcia, nie poradzi sobie w wielkim świecie. 

Nie ma właściwego i niewłaściwego zachowania czerni i bieli. Jest za to tysiąc odcieni szarości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz