Autor: Melissa Darwood
Liczba stron: 288
Larysa przez całe swoje życie marzyła o miłości od pierwszego wejrzenia. I to takiej, która nigdy nie przeminie. Kiedy na swojej drodze spotyka Gabriela, tajemniczego Nieznajomego z jej sennego koszmaru, jeszcze nie wie, że całe jej życie niedługo się zmieni. Zarówno on, jak i niedawno poznany Daniel, mają plany względem dziewczyny. Jednak tylko jeden z nich ma przyjazne zamiary. Czy dziewczyna wybierze mądrze?
Życie Larysy całkowicie się zmienia, kiedy pojawia się w nim Gabriel. Ten mężczyzna coś ukrywa, coś, co sprawia, że dziewczyna czuje się śledzona. Kim są tajemniczy Guardianie i Tentatorzy? Dlaczego życie Larysy jest w niebezpieczeństwie? Czy w dzisiejszych czasach jest miejsce na miłość od pierwszego wejrzenia?
Książek na rynku jest niezliczona ilość, a wybranie spośród nich takich, których kupna nie będzie się żałować, kiedy zawartość portfela z każdymi kolejnymi zakupami, jakich nie idzie sobie odmówić, pozostawia coraz więcej do życzenia, jest niemałym wyczynem. Tak było w trakcie jednych z ostatnich moich zakupów, w których trakcie wybierałam trzy tytuły spośród dziesiątek tych, które chcę by prędzej czy później w moje ręce trafiły. Jedną z nich jest „Larista” Melissy Darwood, książka, która przekonała mnie cudowną okładką i równie zachęcającym opisem, oraz tym, że została wydana przez Wydawnictwo Kobiece, które kojarzy mi się z rewelacyjnymi tytułami, jakie nie rozczarowują czytelnika, a co ważne książka, która sprawiła, że nie mogę się doczekać dnia, w którym kolejna część „Wysłanników” trafi w moje ręce.
Cała historia kręci się wokół nastoletniej Larysy oraz tajemniczego Gabriela, początkowo określanego Nieznajomym. Dziewczyna pochodząca z małej, urokliwej miejscowości, zmaga się z problemami dotyczącymi relacji z rówieśnikami, którzy mają różne charakterki, brakiem tej pierwszej prawdziwej miłości, przygotowaniami do matury, oraz rozterkami związanymi z wyborem uczelni, na którą chciałaby się udać po ukończeniu liceum. Z jednej strony marzy o udaniu się na ASP, z drugiej obawia się tego, że mogłaby rozczarować swojego ojca, który jest przekonany, że jedyna córka pójdzie w jego ślady i wybierze jakiś ekonomiczny kierunek, który zagwarantuje jej dobrze płatną pracę, dzięki której będzie w przyszłości wiodła dostatnie życie. Larysa nie przypuszczała, że jej dotąd normalne życie zmieni się z dnia na dzień, za sprawą tajemniczego Nieznajomego, którego napotyka na swojej drodze w chwili, w której jej sąsiadka będzie się zmagać z atakiem serca, na który Nieznajomy zdaje się obojętny. Dziewczyna w ostatniej chwili wzywa pogotowie, by pomóc starszej kobiecie i z miejsca zaczyna darzyć Nieznajomego niechęcią, nie tylko za sprawą jego dziwnego zachowania, ale również przez to, że śnił się jej on w dzień poprzedzający to spotkanie, a sen ten spokojnie mogłaby zaliczyć do nocnego koszmaru, o którym chce się czym prędzej zapomnieć. Niestety niechęć, jaką go obdarzyła, nie jest wystarczająca do tego, by zapomnieć o jego istnieniu. Larysa nie potrafi przestać myśleć o mężczyźnie, który okazuje się dobrym znajomym dyrektorki liceum, w którym dziewczyna się uczy, co jest początkiem długiej znajomości, na której rozwój ma spory wpływ to, że Gabriel, jest zaintrygowany jej osobą, za sprawą tego, że widziała go dwukrotnie w miejscach, w których czyjeś życie było zagrożone, co nie powinno mieć miejsca i sprawia, że ich wzajemne przyciąganie, które stopniowo narasta, jest tłumione przez wiele pytań, na jakie oboje muszą sobie odpowiedzieć, bo stawka pewnych wyznań, może być olbrzymia, kiedy w grę wchodzą Guardianie i Tentatorzy, oraz Daniel, którego miała okazję poznać Larysa i który jest równie intrygujący co Gabriel, ale w żaden sposób, nie potrafi wzbudzić w niej choćby grama sympatii.
„Larista” to jedna z tych książek, która wciąga od pierwszych stron i od razu daje do zrozumienia, że czas jej poświęcony nie będzie należał do straconych. Przeczytanie jej zajęło mi ok. pięciu godzin, bo oderwanie się od historii, która ma niesamowity klimat i która powoli buduje napięcie, stopniowo udzielając odpowiedzi, na rodzące się pytania, jest niemożliwe.
Zacznę od tego, że Melissa Darwood, jest kolejną autorką, która pokazała mi, że Polak naprawdę potrafi. Pseudonim był mylący, opis nic nie mówił, dlatego dość szybko poczułam się zaintrygowana, kiedy styl autorki, nie pasował mi do tych zagranicznych autorów, po których książki sięgam najczęściej, a imiona pobocznych bohaterów, były tym głównym punktem, dającym do zrozumienia, że moje przekonanie było błędne, a tytuł ten wyszedł spod pióra polskiej autorki. Co ważne, jest ona drugą polską autorką, która zachęciła mnie po całości do tego, by jednak po to, co „nasze” sięgać częściej.
Umiejscowienie historii z gatunku fantasy, w polskim klimacie było strzałem w dziesiątkę i traktuję to osobiście jako spory powiew świeżości w mojej książkowej codzienności, gdzie fantasy kojarzyło się dotąd jedynie z miejscami znajdującymi się w innych rejonach świata, albo tymi, które wymyślają sami autorzy. Polskie liceum, polska przyroda, miejscowości. W tym gatunku, w ogóle nie raziło to po oczach. Wręcz przeciwnie zachęcało do tego, by czytać dalej. Mogłoby się wydawać, że wielokrotnie poruszana w książkach, filmach i serialach, walka dobra i zła to oklepany temat, z którego nie da się więcej wycisnąć i tu pojawia się kolejny plus dla tego tytułu, ponieważ Melissa Darwood swoim pomysłem, tej odwiecznej dobrze nam znanej walce, nadała niesamowitej oryginalności. Kolejnym plusem jest to, że tak naprawdę ciężko jest się domyślić, kim tak naprawdę są Guardianie i Tentatorzy, a fabuła toczy się w taki sposób, że przez bardzo długi czas, czytelnik może snuć różnego rodzaju domysły, by ostatecznie, gdy otrzyma odpowiedź na to pytanie, poczuć niemałe zaskoczenie, bo... Tego jeszcze nie było, a pomysł jest rewelacyjny i trzepnijcie mnie, jeśli jestem w błędzie. Co się tyczy samych bohaterów, ci są bardzo dobrze przedstawieni i choćbym chciała, nie mogę się doczepić, bo autorka zrobiła kawał dobrej roboty i dała nam postaci charyzmatyczne, posiadające indywidualne charaktery i wzbudzające sympatię. Larysa początkowo wydawała mi się nieco irytująca, kiedy sprawiała wrażenie dziewczyny, która nie wyobrażała sobie, że mogłaby być szczęśliwa, jeśli nie znajdzie swojej prawdziwej miłości, ale dość szybko to wrażenie odeszło w niepamięć i bardzo polubiłam główną bohaterkę. Gabriel za to jest niesamowity, intrygujący od samego początku i cieszę się, że miałam okazję poznać taką postać, która ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się o nim dowiedzieć jak najwięcej.
Podsumowując, „Larista” to jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Polecam ją każdemu, bo jest warta tego, by poświęcić jej tych kilka godzin, jakie do straconych z pewnością nie będą należeć i jak już wspomniałam, osobiście nie mogę się doczekać dnia, w którym trafi do mnie druga część z tej serii, bo chcę poznać dalsze losy bohaterów, którzy pojawili się w tym tytule, ale co ważne, liczę na to, że historia oraz pochodzenie Guardianów i Tentatorów będzie w dalszym ciągu przedstawiane w taki sposób, w jaki przedstawia je „Larista”, którego czytało się przyjemnie i szybko.
„Brać życie takim, jakie jest (...). Budzić się co rano i chodzić spać wieczorem. Cieszyć się, gdy jest dobrze i płakać, gdy jest źle. Marzyć. Rozmyślać. Kochać. Po prostu żyć i akceptować to, co przynosi każdy dzień. Bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko ma swój porządek i czas. ”
Czytałam kilka lat temu i miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńNo ja mam właśnie ten problem, że fundusze ograniczone do 2-3 papierowych książek w miesiącu, więc muszę rozsądnie wybierać co dodam do biblioteczki. I kusi mnie teraz kupno tej... :)
OdpowiedzUsuńJa mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com